października 27, 2016

Babuszka Agafia Solny odchudzający peeling do ciała

Babuszka Agafia Solny odchudzający peeling do ciała
Witajcie!

Kocham peelingi do ciała.  Uwielbiam ten efekt wypolerowanej, wygładzonej skóry. Dlatego ten produkt zawsze znajduje się w mojej łazience i staram się go regularnie używać.  Ale , czy taki produkt może również działać antycellulitowo? 



Peeling solny aktywnie pomaga w kompleksowym programie odchudzania. Głęboko oczyszcza i stymuluje  procesy przemiany materii w komórkach skóry. Wyraźnie napina, wygładza i doskonali kontury ciała.
Naturalna sól z jeziora Ostrownoje  - zawiera cenne mikroelementy, wzmacnia mikro cyrkulację krwi, wykazuje działanie  tonizujące i napinające.
Bylica pospolita -  zawiera flawonoidy,  kwas askorbinowy, olejki eteryczne, wzmacnia i napina skórę.
Olej z białej gorczycy - odżywia, zmiękcza i wygładza skórę.
Organiczny ekstrakt jałowca  - stymuluje procesy regeneracji skóry
PRODUKT ZAWIERA 100% NATURALNYCH SKŁADNIKÓW
Sposób użycia:

lekkimi, masującymi ruchami nanosimy na ciało, zmywamy wodą
Skład INCI:
Rapa (sól z jeziora Ostrownoje), Butyrospermum Parkii, Glycerin, Cetearyl Аlcohol, Cocamidopropyl Betaine, Hydrolyzed Artemisia Vulgaris Leaf Powder (bylica pospolita), Brassica Alba Seed Oil (olej białej gorczycy), Organic Juniperus Oxycedrus Extract (organiczny ekstrakt jałowca), Parfum, Tocopherol, Iron Oxydes.
Opakowanie:
300ml

Produkt otrzymujemy w ładnym,  różowym opakowaniu z motywami roślinnymi. Słoiczek jest dosyć duży i ma spory otwór także łatwo jest nabierać peeling na dłoń.  Po otwarciu wieczka ukazuje nam się różowa galaretka. Kojarzy mi się z takim musem z owoców leśnych. Zapach jest bardzo ładny , ale mi mojemu zaskoczeniu nie pachnie owocami. Jest bardziej świeży i przypomina mi zapach zielonej herbaty. Nie wiem być może tak pachnie jałowiec. Konsystencja produktu jest bardzo dobra i zbita.  Pod wpływem ciepła ciała delikatnie się rozpuszcza i pieni. Nie jest to jednak zbyt mocny peeling. Mam wrażenie , że w tej topiącej się masie maślanej kryształki soli dosyć szybko się rozpuszczają i trzeba dołożyć kolejną porcję. Dlatego jeśli lubicie mocne zdzieraki to ten raczej Was nie zachwyci. Mi natomiast spodobało się to, że masło shea , które jest wysoko w składzie świetnie nawilża i natłuszcza skórę. To dla mnie duży plus , gdyż nie muszę już nakładać balsamu. A tego jak wiecie nie cierpię robić. Jeśli chodzi o działanie antycellulitowe to wg mnie każdy peeling trochę w tym zakresie pomaga. Masaż ciała wspomaga krążenie i sprawia że wszystkie zastoje żylne i limfatyczne (tak tak zboczenie zawodowe ;) ) zostają usuwane. Dzięki temu skóra wygląda na gładszą i zdrowszą. Na pewno jest to świetne uzupełnienie zdrowej diety i sportu.
Jednym słowem polubiłam się z tym produktem mimo, że lubię też mocne zdzieraki. Jednak jego właściwości nawilżające rekompensują mi to w zupełności. Chętnie przetestuję też inne wersje tego produktu .

A Wy jakie peelingi lubicie najbardziej?
Buziaki!
EMI

października 19, 2016

Cudowna moc avocado . Kiehl's Creamy Eye Treatment with Avocado.

Cudowna moc avocado . Kiehl's Creamy Eye Treatment with Avocado.
Witajcie!

Jeszcze do niedawno krem pod oczy był dla mnie zbednym gadżetem.  Przyznam sie, że  nawet jeśli jakiś miałam to używałam fo bardzo sporadycznie i najczęściej był on w formie lekkiego żelu chłodzącego. Jednak po 25 roku życia moja skóra się zmieniła.  Moje policzki które do tej pory były normalne zaczęły się mocno przesuszac a wraz z nimi skóra pod oczami. Dlatego zaczęłam poszukiwania dobrego kremu w te okolice. 



  • Kremowa , nawilzajaca pielęgnacja przeznaczona do skóry wokół oczu wzbogacona olejkiem z avocado.
  • Łagodnie nawilża skórę wokół oczu.
  • Produkt testowany oftamologicznie i dermatologicznie
  • Niezwykłe składniki naturalne zapewnia skórze optymalną dawkę nawilżenia 
  • zawiera olej avocado, masło shea i beta karoten.


Krem otrzymujemy w niewielkim, uroczym słoiczku.  Ja wybrałam wersję 14ml. Powiem Wam, że bardzo długo zastanawiałam się nad kupnem tego produktu gdyż nie należy on do najtańszych. Chociaż jak na krem pod oczy 14ml jest to naprawdę sporo. Tym bardziej że produkt ma tylko 6-miesięczną datę ważności. Produkt ma fajny, dosyć bogaty skład. Chociaż powiem Wam, że myślałam że kosmetyki te są całkowicie naturalne. Nie są,  ale są  dobre. 
Krem na konsystencję bardzo gęstej maści. Bardzo gładko rozprowadza się na skórze pod oczami i delikatnie topi pod wpływem ciepła ciała.  Mimo swej tresciwej konsystencji szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Używa go także rano i świetnie nadaje się pod makijaż.  Korektor się na nim nie waży ani nie spływa. 
Jeśli chodzi o działanie to to, co od razu zauważyłam to przez swój jasny kolor delikatnie tuszuje cienie. Ja generalnie nie mam z tym większego problemu. Ale zauważyłam że wklepany wcześnie rano momentalnie rozjaśnia spojrzenie. Przede wszystkim jestem bardzo zadowolona że stopnia nawilżenia.  Śmiało mogę powiedzieć że to najlepszy krem pod oczy jaki do tej pory miałam. I naprawdę widzę efekty działania. Zmarszczki mimiczne sa wypełnione i zmniejszone. Przez cały dzień czuję się również komfortowo mimo nalozonego korektora i pudru pod oczy. Czasem taka mieszanka powodowała ogromną suchość w tych okolicach.
Jedynym minusem jest jego opakowanie. Nie przepadam za sloiczkami w których muszę grzebać palcem.  Zdecydowanie fajniej używa mi się produktów z pompką.  Jest to wg mnie dużo bardziej higieniczne. Tym bardziej że  mamy do czynienia z produktem o krótkiej dacie trwałości bez dużej dawki konserwantów. 


Znacie produkty Kiehl's? Ciekawa jestem jakie kosmetyki są godne wypróbowania.

Buziaki💋
EMI

października 16, 2016

Minerały z błota , czyli oczyszczająca maska Sephora

Minerały z błota , czyli oczyszczająca maska Sephora
Witajcie,

już wiecie że lubię maski do twarzy. Ze względu na moją suchą skórę najczęściej używam tych nawilzajacych i nawadniających. Ale są takie chwile w życiu kobiety, ze cera płata psikusy. I właśnie wtedy sięgam po maski oczyszczające.  Bardzo skuteczne w tym względzie maski zawierające błoto z morza martwego .


Sephora, Błotna maska oczyszczająco- matująca. Oczyszcza skórę, usuwa zanieczyszczenia, oczyszcza pory i redukuje widoczne niedoskonałości. Maseczka natychmiastowo oczyszcza i matuje skórę. Pochłania nadmiar sebum, pozostawia skórę trwale czystą i matową bez wysuszania. Formuła na bazie cynku, miedzi i białej glinki.



Maska ma bardzo gęsta , nieco błotnistą strukturę. Ale bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy zarówno palcami jak i pędzelkiem. Jesteśmy w stanie nałożyć rownomierna warstwę.  Maska ma ciemnoszary kolor , ale po kilku minutach na twarzy zasycha i zmienia swój kolor na jasny. Na początku czuć lekkie pieczenie i rozgrzanie skóry. Trochę się tego za pierwszym razem przestraszylam. Ale po kilku minutach minęło. Po zmyciu nie było również żadnego zaczerwienienia.
Musimy włożyć trochę pracy w dokładne usunięcie maseczki. Ale gdy to zrobimy to twarz jest bardzo dobrze oczyszczona,  a pory  widocznie zmniejszone. Jeśli mamy jakieś niespodzianki to zawartość cynku bardzo dobrze je łagodzi i przyspiesza ich gojenie . Dla mnie to maska ratunkowa. Używam jej gdy widzę że coś się dzieje pod skóra.  Wtedy krostki sa mniejsze, nie tak bolace i szybciej znikają.  Dla osób mających cerę problematyczna wskazane jest jej regularne używanie,  które zapobiegnie przetluszczaniu i zanieczyszczaniu się cery. Potrafi ona także dobrze zmatowic skórę. 
Ja na pewno będę jej dalej używać gdyż to jedna z lepszych oczyszczających masek jakie do tej pory używałam. 

Dobranoc!
EMI 💋



października 14, 2016

Klasyka na paznokciach czyli czerwony lakier Maine Lobster Cuccio Poland

Klasyka na paznokciach czyli czerwony lakier Maine Lobster Cuccio Poland
Hej!

Czerwony lakier do paznokci to klasyka sama w sobie.  Wg mnie pasuje do prawie każdej okazji oraz stylizacji.  Mam słabość do tego koloru i wybieram go najczęściej. Dzisiaj na koniec tygodnia i moim ulubionym ostatnio czerwonym lakierze.


Cuccio colour lakier 6023 Maine Lobster - cool toned red (klasyczna, kryjaca czerwień ) 13 ml. Szybkoschnacy lakier o dobrej przyczepności. Krycie już po pierwszej warstwie. Nie zawiera toluenu  i BPD. Nie odpryskuje i nie sciera się na krawędzi paznokci.
Odwrócona butelka pozwala wykorzystać produkt do samego końca.



Bardzo się ucieszyłam , gdy otrzymałam lakier w czerwonym kolorze w ostatnim JoyBox bo wiedziałam, że na pewno będę fo używać. Do lakieru był dołączony pięknie pachnący balsam do rąk.  Szkoda, że taki malutki , bo zapach był obłędny . Kolor jest piękny i nasycony. Lakier rzeczywiście świetnie kryje już przy pierwszej warstwie. Ja jednak dla zasady i tak zawsze nakładam dwie. Produkt ma dobrą  konsystencję i wygodny pędzelek.  Nie smuzy.  Mam nadzieję , że nie będzie szybko zasychal gdyż butelka 13ml to bardzo dużo. 

Lakier ma bardzo ładny połysk. Na zdjęciach nie mam żadnego nablyszczajacego topu.  Poza tym dosyć szybko wysycha oraz jest trwały. Tak jak zapowiada producent nie odpryskuje. Po kilku dniach lekko sciera  się z końcówek.

Pierwszy raz mam do czynienia z tą  marką i naprawdę jestem mile zaskoczona jego jakością. Poza tym wchodzilam na stronę producenta i widziałam,  ze mają wiele pięknych kolorów zarówno w pakietach klasycznych jak i hybrydowych.

Zresztą co tu dużo mówić ... wystarczy spojrzeć ☺





października 12, 2016

My Asia, koreańskie maseczki w płachcie

My Asia, koreańskie maseczki w płachcie
Witajcie!

Jeśli czytacie mojego bloga to wiecie, że bardzo lubię kosmetyki azjatyckie.  Co chwila dokupuje nowe produkty. Faktem jest , że są one całkowicie inne niż te nasze europejskie i często zawierają szokujące dla nas składniki. Azjatyckie kremy BB wielokrotnie pojawiały się w moich ulubiencach czy polecanych kosmetykach. Lubię je za kremową konsystencję, dobre krycie oraz piękny naturalny wygląd na twarzy. Niedawno do tych ulubionych trafił także nawilżający krem BB z Holika Holika.


Ze sklepu My Asia otrzymałam również na przetestowanie kilka masek w bawełnianym płacie. Dla mnie tego typu maski są bardzo wygodne, gdyż mamy już wszystko przygotowane.  Nie musimy nic rozrabiac ani brudzic dodatkowych  akcesoriów np pedzelka.

Trzy maski były w formie płata z docietymi otworami na oczy, nos i usta. Czwarta maska była dosyć nietypowa gdyż były to dwa małe żelowe kawałki,  które można było umieścić w dowolnym miejscu. Ta forma maski najmniej mi się spodobała.  Może dlatego że na mojej cerze nie mam miejsc , które mocniej się wysuszaja i w które to szczególnie trzeba by było celowac.  Pozostałe są bardzo dobrze nasączone płynem i ja przyznam się szczerze , że używam ich dwukrotnie. Spokojnie starczaja na taką aplikację.  Nawet gdy trzymam maskę te 20 minut na twarzy to płat cały czas dobrze przylega i nie wysycha zbyt szybko, ale także nie zsuwa się z twarzy.


Bardzo byłam ciekawa żelu aloesowego. Słyszałam o jego świetnych właściwościach nawilzajacych. Dlatego bardzo ucieszyłam się z tego produktu. I teraz wiem, że koniecznie taki żel koreański muszę zakupić.  Maska świetnie nawilża skórę i sprawia, że staje się miękka i gładka w dotyku. Niweluje też nieprzyjemne uczucie ściągnięcia,  które czasem towarzyszy mi po całym dniu noszenia podkladu. To zdecydowanie mój ulubiony wariant.


Maska rozswietlajaca również bardzo przyPadła mi do gustu.  Także dobrze nawilża a przy tym lekko rozjaśnia skórę. Hej głównym składnikiem jest ekstrakt ze sfermentowanego ryżu oraz kwas kojowy , które działają na przebarwienia.  Wiadomo, że przy jednym czy dwóch uzyciach ten efekt nie jest długotrwały ale przy regularnym używaniu myślę że byłby widoczny.


Kolejna maska to śmieszne , małe żelowe plastry które możemy nalozyc na dowolne części twarzy. Ta wersja przypadla mi najmniej do gustu. A to dlatego , że umyłem buzię i nakleilam je na policzki. W miejscu nakładania czułam komfort i nawilżenie a w pozostałych jak to często po myciu woda niestety ściągnięcie.  Dlatego potraktowałam je jak waciki i przetarlam żelem całą twarz. Sam żel jest bardzo dobry, taki jak w pierwszej masce. Może sprawdzi się u osób które mają podrażnienia np na policzkach lub mocno przetluszczajaca się strefę T i na różne partie twarzy nakładają różne maski. 


Ta ciekawa maska zawiera ekstrakt z soku pomidora, który jest bogaty w wiele cennych witamin. Odżywia skórę , ale także rozjaśnia przebarwienia i niweluje zaczerwienienie. Skóra po niej rzeczywiście prezentowała się bardzo dobrze; była ujedrniona i rozswietlona. 



Podsumowując, bardzo polubiłam się z koreańskim maseczkami w płacie.  Uważam że są nieporównywalnie lepsze od tego , co możemy znaleźć w naszych drogeriach. Polecam każdemu wypróbowanie , gdyż wybór jest ogromny i myślę że każdy znajdzie coś odpowiedniego dla swojej cery.  Ja chętnie będę wracać do maski z aloesem, chętnie też wypróbuję inne maski " owocowo-warzywne". Na stronie sklepu kusi mnie też wiele innych, niespotykanych kosmetyków. 

Pozdrawiam!
EMI❤


Post powstał  przy współpracy ze sklepem My Asia. Nie wpłynęło to na moją opinię o produktach.

października 09, 2016

NOWOŚCI - Czerwiec - Wrzesień 2016

NOWOŚCI - Czerwiec - Wrzesień 2016
Hej!

Ostatnio coś kiepsko u mnie z regularnością wpisów. Wczoraj ukazało się zaległe DENKO, także z sierpnia. 

Ostatnie NOWOŚCI mogliście przeczytać na moim blogu w maju i czerwcu. 

Wynika to z tego, że ostatnio staram się rozsądnie robić zakupy i nie kupować zbyt dużo, tylko rzeczy które mi się kończą. Ale mimo to dotarło do mnie kilka nowości, udało mi się nawiązać kilka współprac , byłam na spotkaniu blogerskim także trochę się tego mimo wszystko nazbierało. Nie będę opisywać po kolei tych rzeczy, jeśli pojawiły się już recenzje to po prostu wstawię odnośniki.

PIELĘGNACJA:




KOLORÓWKA:




WSPÓŁPRACE:




Jeśli coś w szczególności Was zainteresowało to dajcie znać w komentarzu. Postaram się recenzję napisać jak najszybciej. Jestem z siebie dumna, gdyż jak na 4 m-ce to uważam że nie kupiłam tych kosmetyków jakoś bardzo dużo. A przede wszystkim nie kupiłam nic na zapas. Oprócz kosmetyków ze spotkania wszystkie pozostałe są aktualnie w użyciu :)

Pozdrawiam
Emi :)

października 08, 2016

DENKO #9 SIERPIEŃ, WRZESIEŃ

DENKO #9 SIERPIEŃ, WRZESIEŃ
Witajcie!

Bardzo długo nie było na moim blogu projektu denko. W Wakacje jakoś ciężko szło mi zużywanie. Robiłam mniej makijażu. Jak zwykle poszło za to sporo saszetek i maseczek do twarzy. 

ŚWIETNY 
PRZECIĘTNY
BUBEL


1,2,3 Bioliq SPA miniaturki żelu pod prysznic, balsamu i żelu do mycia rąk. Bardzo fajny i wygodny zestaw na wyjazdy. Jednak nie było w tych produktach czegoś wow , co by sprawiło , że zechciałabym kupić pełne opakowania. Zresztą nie wiem, czy są dostępne w sprzedaży, bo to zestaw z hotelu.

4. Yves Rocher Organic Vanilla, żel pod prysznic. Bardzo gęsty i słodko pachnący produkt. Taką ciepłą , otulającą wanilią i karmelem. Bardzo mi się spodobał. Nawet latem gdy były upały miło mi się go używało. Produkt dostałam podczas Letniej Paczki Terii od Syli. Myślę, że się za nim rozejrzę w Yves Rocher.

5. Avon Naturals Sugar Plum, mgiełka do ciała. Latem, gdy jest gorąco nie lubię standardowych perfum. Są dla mnie za ciężkie. Dlatego często stosuję własnie takie lekkie mgiełki zapachowe. Taką samą taktykę stosuję na siłowni czy basenie. Te z Avon mają bardzo ładne  zapachy, jest ich duży wybór i chętnie do nich wracam. Co prawda nie sa super trwałe, ale to przecież tylko mgiełka.

6. Dove, Puerly Pampering, Pistacja. Mój ulubiony żel pod prysznic, gęsty, kremowy i pięknie pachnący. Zawsze do niego wracam. Obecnie wybrałam wersję z kwiatem magnolii i śmietanką.

7. Babydream, szampon do włosów ułatwiający rozczesywanie. Wersja podstawowa tego szamponu kompletnie mi nie pasowała. Wersja z odżywką była nieco lepsza, ale nie polubiłam się z tą serią. Szampon bardzo plącze mi włosy i mam wrażenie, że są niedomyte. Nie nazwę go bublem, ale nie kupię ponownie.

8. Bielenda, Skin Clinic Proffesionall, Super Power Sleeping Mezo Mask, Aktywna Maska nawilżająca na noc Maska miała fajną kosnsytencję kremu z zatopionymi w niej granulkami. Nic złego mi nie zrobiła, ale nie widziałam po niej tez jakiegoś ekstra nawilżenia. Ot jak zwykły krem do twarzy. (Recenzja)

9. Nivea Long Repair, maska do włosów. Musze Wam powiedzieć, że bardzo dobrze mi się sprawdziła. Ładnie nawilżała i wygładzała włosy. Świetnie się też nadaje jako odżywka do mycia włosów . Myślę, że jeszcze do niej wrócę.

10. Sylveco, hibiskusowy tonik do twarzy. Mój ogromny ulubieniec do którego zawsze wracam. Stosuję bez użycia wacika, jak serum do twarzy. (Recenzja)

11. Ziaja, Intensywne Wygładzanie, odżywka w sprayu. Robiła to, co miała robić czyli pomagała w rozczesywaniu włosów ale jakiegoś super wygładzenia nie zauważyłam. Jednak najbardziej lubię odżywki z Gliss Kur. Obecnie posiadam tego typu spray z Biovax

12. Sylveco, łagodzący krem pod oczy. Miał bardzo przyjemną , kremową konsystencję. Dobrze nawilżał. Na pewno polubią się z nim osoby, które nie mają większych problemów z okolica pod oczami typu opuchnięcia czy zasinienia. Ale jeśli potrzebujecie podstawowy krem pod oczy , który zadba o tę okolicę to polecam. Obecnie mam krem z avokado z Kiehl's.

13. Sun Ozon, samoopalacz w sprayu. Tak jak wersję w balsamie bardzo polubiłam i do niej wracam tak tej nie cierpię. Nie umiem go nałożyć w taki sposób , aby nie narobić smug. Nie polecam.


14. Balmi, balsam do ust, czarna porzeczka. Nie robił z moimi ustami absolutnie nic. Jedyny plus to to, że ładnie pachniał. Ot taki ładny, błyszczący gadżet do torebki. Wolę masełka Nivea. (Recenzja)

15. Avon, Color Trend, balsam do ust w kolorze color crush. Niby to połączenie balsamu pielęgnacyjnego ze szminką do ust. Mi się absolutnie nie sprawdził, rozmazywał się po ustach. Poza tym miał dziwny, miętowy posmak.

16. Avon, plump pout . Bardzo lubiłam ten błyszczyk . Miał wygodny aplikator w formie pędzelka.  Lekko chłodzi i mrowi usta co sprawia że stają się bardziej wypukłe.  Chętnie do niego wrócę. 

17. Miss Sporty, Dark Chocolate eyeliner w kałamarzu. Produkt miał bardzo ładny kolor. Na co dzień robię kreskę nie czarną ale właśnie taką ciemnobrązowa. Jest subtelniejsza. Eyeliner był trwały,  kreska precyzyjna. Aplikator był w formie długiej gąbeczki. No właśnie to chyba jego jedyny minus, trochę zbyt długiej. Teraz używam eyelinery Eveline Celebrieties które mają ja bardzo krótką dzięki czemu wygodniej rysuje się kreskę. 

18. Bourjois , 123Perfect, CC cream. Nie nazwałabym go CC kremem, a po prostu zwykłym podkładem gdyż dobrze kryje. Ładnie też zakrywa zaczerwienienia, a przy tym jest lekki i nie powoduje efektu maski ani ciężkości na skórze. Dla mnie jedynym minusem jest to, że bywa dla mnie zbyt suchy. Zawsze nakładałam na niego puder rozświetlający. Dlatego wolę azjatyckie BB lub chociażby Healthy Mix. Ale myślę, że na pewno spodoba się osobom, które lubią lekko matową skórę. Sprawdzi się u posiadaczek cery normalnej i ewentualnie mieszanej. Ale ogólnie bardzo go lubiłam i być może w przyszłości jeszcze kupię.



19,20 Maski w płachcie Holika Holika: Juicy Tomato oraz Aloe. Maski przyjechały do mnie ze sklepu z azjatyckimi kosmetykami My Asia. Jestem w trakcie testowania i niebawem, bo w tym tygodniu pojawi się ich recenzja. Powie Wam tylko, że jest dobrze :)

21. Soraya, Ideal Beauty, maska rozświetlająca na dzień. Bardzo ciekawa maska, która na twarzy zmieniała swój kolor na taki złoty, błyszczący. Jest na tyle lekka, że rzeczywiście nadaje się na dzień dla osób z suchą skórą. (Rezenzja)

22. Eveline, SOS Zabieg Bankietowy, maska do twarzy + peeling. Co do tego zabiegu mam bardzo mieszane uczucia. Peeling kompletnie mi się nie spodobał, maska była już lepsza. Ale czy faktycznie tak przeddłuża trwałość makijażu...no nie wiem. (Recenzja)

23. Pharmaceris A, żel do mycia twarzy. Saszetka starczyła mi na 3 mycia. Żel bardzo delikatny , łagodny. Na pewno dla osób z wrażliwą skórą. Ja jednak wolę kosmetyki naturalne.

24. Beauty Formulas, zabieg oczyszczający z węglem aktywnym. Saszetka składała się z żelu myjącego, który był bardzo dobry oraz z maski z popularnym obecnie węglem. Maska była typu peel off. Nie wiem , czy to ja coś źle zrobiłam? Bo maska nie chciała mi zaschnąć na twarzy, nie mogłam jej ściągnąć tylko po prostu zmyłam jak maskę kremową. W związku z tym trudno mi powiedzieć, czy rzeczywiście czyści dobrze skórę.

25. Marion, szampon koloryzujący w kolorze blond. Bubel jakich mało. Kupiłam żeby trochę stonować kolor moich włosów , żeby nie były widoczne odrosty. Po użyciu moje włosy w ogóle nie zmieniły swojego koloru.

26. Maska do stóp złuszczająca z Biedronki. Bardzo wygodne skarpetki nasączone kwasami owocowymi. Ja lubię tego typu maski i wykonuję je co jakiś czas. Jeśli jeszcze będzie dostępna to na pewno ją kupię.

I to już wszystko, znowu wzięłam się za zużywanie saszetek, które zalegają mi po szufladach. Jestem ciekawa jak Wam idzie zużywanie zapasów.

Buziaki i miłego weekendu.
EMI :)

października 04, 2016

ROSSMANN -49%, BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET

ROSSMANN -49%, BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET
Witajcie,

promocja -49% w Rossmann trwa w najlepsze. W tym tygodniu są nią objęte produkty do ust i do paznokci. Moje jakże szalone zakupy na pierwszej części mogłyście zobaczyć TUTAJ.

Z tego, co patrzę na różnych blogach to bardzo popularne są pomadki Bourjois Rouge Edition Velvet. Dużo osób je poleca. Są to jedne z pierwszych, matowych pomadek na naszym rynku. Ja bardzo je lubię. Na pierwszej promocji kupiłam neutralny kolor 07 i tak bardzo mi się spodobała, że na kolejnych dokupiłam 04 i 05. Ostatnio, na spotkaniu blogerek w Białymstoku w moje łapki wpadła wersja Soufle 03
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądają na ustach to zapraszam do czytania.


Wszystkie pomadki są zamknięte w bardzo ładnych buteleczkach z przeźroczystego plastiku. Bardzo lubię takie rozwiązanie, gdyż dokładnie widzę kolor pomadki. Ponadto mają zakrętki również w kolorze pomadki. Aplikator jest standardowy dla tego typu produktów czyli w kształcie ściętej gąbeczki. Jest on niewielki także łatwo nim wyrysować kształt ust. Nie ma konieczności używania konturówki nawet w przypadku najciemniejszego z kolorów.

Pomadka ma bardzo przyjemną, musową i jakby napowietrzoną formułę. Już niewielka ilość wystarcza, aby pokryć całe usta równomierną warstwą koloru. Są one bardzo dobrze napigmentowane. Produkt zasycha na ustach , ale nadal jest komfortowy, nie tworzy nieprzyjemnej skorupy na wargach jak to ma miejsce np w wypadku podobnej pomadki z Lovely. Oczywiście jest to pomadka matowa także usta muszą być odpowiednio przygotowane: wykonany peeling i dobrze nawilżone. Jednak jak na formułę matową to naprawdę dużo wybaczają. Pomadka na ustach daje matowy, ale nie suchy efekt. Ja bym ją określiła jako satynowy mat. Jest niezwykle lekka i praktycznie nie czuć jej na ustach.

To, co w niej lubię to również świetna trwałość. Przetrwa picie , a także niewielkie posiłki. Po produktach bardziej tłustych należy ją poprawić.


Rouge Edition Velvet 07 Nude-is.  Czyli mój ulubiony dzienniaczek. Nie lubię zbyt jasnych kolorów na ustach. Rzadko też wybieram pomadki w odcieniach typowego, beżowego nude. Zawsze celuję w te z dodatkiem brudnego różu lub ewentualnie brzoskwini. Gdy nie wiem, co nałożyć na usta to mój wybór wielokrotnie pada właśnie na Nude-ist. Pasuje zarówno do makijażu dziennego jak i do wieczorowego z mocniejszym okiem. To taki mój naturalny, odrobinę ciemniejszy kolor ust. Dla osób z bardzo jasną karnacją może on być dosyć ciemny.



Rouge Edition Velvet 05 Ole Flamingo. To znowu mój ulubiony, mocny kolor na ustach. Każdy kto mnie zna wie, że uwielbiam czerwoną szminkę. A jeśli już decyduję się na intensywny róż to jest to własnie Ole Flamingo. Polecam zwolenniczkom różu i fuksji na ustach. Jest to mocny, napigmentowany i rzucający się w oczy kolor, ale jednocześnie bardzo elegancki. Szminka jest trwała i ładnie "się zjada" w ciągu dnia.



Rouge Edition Velvet 04 Peach Club. W tamtym roku miałam ochotę na coś bardziej brzoskwiniowego. Ten odcień bardzo pasuje mi , gdy jestem opalona. Wówczas moja uroda staje się bardzo ciepła. Jest delikatny, dużo delikatniejszy niż Nude-ist i na pewno spodoba się osobom dla których ten pierwszy jest kolorem zbyt chłodnym i ciemnym.


Rouge Edition de Soufle Velvet 03 VIPeach. To pomadka , którą mam od niedawna, od miesiąca mniej więcej. W porównaniu do poprzedniczki jest dużo subtelniejsza. Ma ładny brzoskwiniowy odcień. Szminka ma jeszcze delikatniejszą i bardziej musową konsystencję niż REV. Jest mniej napigmentowana. Niestety nie jest tak trwała jak poprzedniczki co jest jej ogromnym minusem. Natomiast może spodobać się osobom, którym matowe pomadki wysuszają usta, gdyż jest mniej matowa niż REV i nie zastyga tak bardzo.

Ciekawa jestem , która podoba się Wam najbardziej? :)

ROSSMANN , PROMOCJA -49%. CO KUPIĆ?



Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger